Jedna z pięknych ilustracji autorstwa mojej Siostry |
Jest wiele pięknych i mądrych książek, które można podarować własnym dzieciom. Ale gdyby tak specjalnie dla nich książkę napisać? Równo dwa lata temu zmobilizowałam najbliższą rodzinę Małej Mi i Bobka do napisania własnych bajeczek, w miarę możliwości i ochoty także do ich zilustrowania i poskładałam wszystko, co udało mi się zebrać w jeden album. Początkowo rodzinie pisanie szło dość opornie (co jako pomysłodawczynię i wydawcę nieco mnie frustrowało, tym bardziej że odpadała motywacja zarobkowa...) ale z czasem chyba każdy potraktował to zadanie jako dobrą zabawę. Efekt prezentował się bardzo dobrze, tym bardziej, że także ilustracje są w przeważającej większości efektem własnej inwencji twórczej. Te najpiękniejsze wykonała nota bene moja Siostra, której talent pozostaje niestety nieodkryty i niespożytkowany.
To także akwarela Siostry |
Nasz rodzinny zbiór bajek ukazał się dumnym nakładem 10-ciu egzemplarzy, jest trójjęzyczny i tematycznie absolutnie różnorodny. Jak wydać taki unikat? Wystarczy zaopatrzyć się w program do składania albumów zdjęciowych jakiejkolwiek drogerii. Przyznaję, że dość mozolna jest obróbka i łamanie tekstu w takich warunkach, ale ostetecznie niewielkim nakładem finansowym udało się stworzyć wspaniałą pamiątkę.
Jeśli frapuje Was pytanie, dlaczego piszę o tym na bq dwa lata po fakcie, już tłumaczę. Wtedy nasza rodzinna książeczka cieszyła się sporym zainteresowaniem... wśród jej autorek i autorów, którzy dumnie oglądali efekt końcowy tego swoistego eksperymentu wydawniczego. Dzieci nie poświęciły jej większej uwagi. Za to dziś... często życzą sobie, aby poczytać im ich własne bajki przed snem i książka ma swoje specjalne miejsce wśród pozostałych tytułów. Myślę, że z każdym rokiem jej wartość, choć nie przekładalna na wymiar finansowy, będzie rosła. Tak się ma rzecz z pamiątkami.
Nasze rodzinne bajki dla Bobka i Małej Mi |
A teraz, żeby nie być gołosłowną: bajeczka w prezencie dla najmłodszych czytelników bq
z tekstem i ilustracjami własnymi.
O małym guziku, który był bardzo ważny
Właśnie wczoraj
na dywanie w pokoju mamy znalazł się malutki czerwony guzik. Właściwie znalazła
go Halinka, która miała już trzy latka i była bardzo dużą dziewczynką. Za to
guzik był bardzo mały i czerwony.
-Zabiorę cię ze
sobą!- powiedziała Halinka i włożyła guzik do kieszeni - bo taki jesteś malutki,
że zaraz znowu się zgubisz.
Guzik leżał grzecznie
w kieszeni sukienki Halinki, aż pewnego dnia Halinka jadła jogurt, sukienka
poplamiła się i mama musiała ją wyprać. Potem sukienka była cała mokra, więc
mama powiesiła ją w ogrodzie, a wtedy mały czerwony guzik wypadł z kieszeni
prosto na trawę.
Tam znalazły go
dwa małe króliczki (jeden czarny, drugi biały).
- Kto ty jesteś?-
spytał czarny króliczek.
- Jestem czerwony
guziczek. - odpowiedział guzik.
- A jak się tutaj
znalazłeś?- zapytał biały króliczek.
- Sam nie wiem,
pewno znów się zgubiłem!- powiedział smutno czerwony guzik.
- Nic się nie
martw, zabierzemy cię do naszej klatki, tam na pewno ktoś cię znajdzie.
Króliczki miały rację. Jeszcze tego samego dnia czerwony guzik znalazła w klatce sroka. Chwyciła go w dziób i poleciała wysoko do swojego gniazda na drzewie. W gnieździe mieszkały trzy małe sroczki.
- Kto ty jesteś?- zapytały trzy sroczki.
- Jestem guzik.
- A co potrafisz?
- Niewiele. Już dwa razy się zgubiłem...- odpowiedział niepewnie guziczek.
- Eeee, to łatwe. My też zgubiłyśmy się wiele razy. Zapytaj mamy, ona sama ci powie.
Guzik nie był już dla nich interesujący. Położył się pomiędzy papierek po cukierku i drewniany koralik.
Leżał tak całymi dniami i tygodniami. Tymczasem zrobiło się zimno, zaczął padać śnieg. Pewnego wieczoru, kiedy mały czerwony guzik czuł się bardzo samotny, nad drzewem prosto z nieba przeleciały sanie, a w nich Święty Mikołaj. I kiedy Mikołaj pochylił się nad gniazdem, żeby dla trzech sroczek zostawić prezenty, zobaczył czerwony guziczek.
- Tutaj jesteś! Cały rok cię szukałem... Wreszcie będę mógł zapiąć płaszcz! Bardzo mi było bez ciebie zimno, guziczku!- powiedział Mikołaj i zabrał go ze sobą do domu.
Od tego czasu mały czerwony guzik siedział sobie wygodnie na płaszczu Mikołaja, tuż pod jego długą białą brodą i razem z nim przez cały rok przygotowywał prezenty dla wszystkich grzecznych dzieci, a potem, kiedy w domach stały już pięknie przystrojone choinki, cichutko dzwoniąc dzwoneczkiem Mikołaj i guzik saniami rozwozili domki, piłki, klocki, misie, lalki i inne zabawki.
I tylko nikt nigdy się nie dowiedział, skąd wziął się w pokoju mamy guzik świętego Mikołaja...