W 2011 roku jedna z najbardziej prestiżowych nagród
literartury niemieckojęzycznej, a więc nie niemieckiej (sic!): Deutscher
Buchpreis przypadła w udziale Eugenowi Ruge za powieść In Zeiten des
abnehmenden Lichtes. Ten fakt utwierdza w przekonaniu, że moda na literaturę
przełomu wciąż trwa a Niemcy nadal szukają z utęsknieniem tego jedynego
literackiego kompendium, w którym odzwierciedli sie cała kompleksowość
problematyki społeczno-historycznej narosła wokół Muru Berlińskiego, podziału
Niemiec i niemiej problematycznego ich zjednoczenia. Mnogość tytułów
poświęconych tematyce najnowszej historii niemiecko-niemieckiej sprawiła, że już
w latach 90-tych zaczęto mówić o Wendeliteratur (literatura przełomu), do obiegu
trafiło uśpione od czasów kultowej powieści Döblina Berlin, Alexanderplatz
pojęcie powieści berlińskiej Berliner Roman
oraz tzw. literatura NRD DDR-Literatur. Cała ta nomenklatura zamiast
cokolwiek rozjaśnić rozmyła zupełnie znaczeniowe kontury. Trudno tu mówić o
jakimś konkretnym gatunku z formalnego punktu widzenia choć zasadniczo dominuje
powieść. Za to nikt nie jest w stanie określić, co właściwie czyni z książki w
jakikolwiek sposób dotyczącej powojennych Niemiec literaturę przełomu. Czy jej akcja
musi toczyć się w Berlinie, skoro równie dobrze można pisać literaturę przełomu
z perspektywy prowincji, co udowodnił Ingo Schulze chociażby w powieści Neue
Leben. Czy twórcą musi być Niemiec z doświadczeniem (piętnem?) Enerdowca niczym
(w tym roku zresztą zmarła) Christa Wolf? Czy w centrum wydarzeń stać musi ten
dość zaskakujący w swoim przebiegu 9. listopada (nota bene data boleśnie
pamiętna w niemieckiej historii) roku 1989? Sven Regener w powieści Pan
Lehmann uznawanej za klasykę literatury przełomu poświęcił wydarzeniom tej nocy
jakieś ostatnie półtorej strony swojej książki, podczas kiedy jego bohater
przysypiał nad kolejnym piwem w knajpie na Kreuzbergu. Czy w takim razie w
wypadku Wendeliteratur mowa musi być o czasach sprzed lub wręcz po? Kolejne bestsellery
literatury przełomu jedynie oddalają od jakiegokolwiek konsensu. Także
stylistyka narracyjna rozciąga się od sentymentalnnego enerdowskiego Weltschmerzu
po obsceniczną kpinę (tu sztandarowy przykład Helden wie wir Thomasa Brussiga).
Wśród autorów literatury przełomu wymienia się jednym tchem Jensa Sparschuha,
Judith Hermann, Wolfganga Hilbiga, Michaela Schindhelma, Monikę Maron a
ostatnio Eugena Ruge właśnie.
Co nowego napisać mógł Eugen Ruge w powieści In Zeiten des
abnehmenden Lichts w ponad dwie dekady po zjednoczeniu Niemiec, co wyróżnia go
na tle poprzedników?
Kto wie, może to właśnie upływ czasu, który wzbogacił
narrację o bohatera kolejnego pokolenia jest największym atutem książki. Trudno
mówić tutaj o rodzinnej sadze, ale jednak to życie czterech pokoleń niemieckiej
rodziny a wraz z nim powojennne kulisy historii niemieckiej są tematem książki
Eugena Ruge. Paradoksalnie w niechronologicznej narracji zawiera się przekaz o
tym, jak bardzo historia rzutuje na kolejność losów bohaterów, na pewną
przewidywalną schematyczność ich życiorysów. Autor, przejmując narracyjny punkt
widzenia poszczególnych postaci udowadnia nam, że postępowanie każdej z nich
legitymuje się czasami, w jakich przyszło im podejmować decyzje, żyć niezupełnie
własne życie. Zastanawiające, że ostatecznie każdy z tych zupełnie odmiennych
charakterów, życiowych wyborów wywołuje pewną sympatię lub przynajmniej
zrozumienie.
I chyba właśnie to zdecentralizowane spojrzenie na powojenne
niemieckie społeczeństwo jest czymś wzbogacającym dotychczasową Wendeliteratur.
Eugen Ruge potrafi wręcz w dwóch zdaniach zawrzeć problematykę niemieckiej
historii XX.wieku:
Tatsächlich hatten Charlotte und Wilhelm ja alles zusammen
mit dem Haus übernommen (genauer gesagt: alles, was nach den sowjetischen
Offizieren, die hier eine Zeitlang gehaust hatten, noch übrig geblieben war).
Nur das Essbesteck mit dem winzigen Hakenkreuz, das hinter den Initialien
eingraviert war, hatten sie aussortiert, was letzlich dazu führte, dass man
seine Torte hier von Nazi-Tellern löffelte – aber mit Besteck aus volkseigener
Produktion.
Zdaje się, że o wiele ważniejsza próba syntezy
przedsięwzięta przez autora dotyczy postaci, kolejnych generacji rodziny, która
nie stanowi jednak rzeczywistej wspólnoty. Praktycznie każdy z bohaterów
powieści Eugena Ruge cierpi na syndrom wykluczonego poza nawias, i to poczucie wyobcowania przybiera najrozmaitsze formy jednak ma ciągle jeden i ten
sam fatalny efekt: przekonanie o osamotnieniu, niezrozumieniu przez innych.
Ciekawe, że myśl ta sformułowana zostaje dopiero na końcowych stronach książki
przez Markusa, najmłodsze pokolenie rodziny Umnitzer… w nigdy nie napisanym
liście do kobiety, którą porzucił.
Podtytuł In Zeiten des abnehmenden Lichts to Roman einer Familie.
I tutaj można długo dyskutować o funkcji stylistycznej i znaczeniowej
niemieckiego rodzajnika nieokreślonego. Z perspektywy lektury to jednak jakiś
symbolizm niż jednostkowość. Cóż, zadanie pozostawione zostaje tłumaczowi a ja zmykam na kolację.