Moja urlopowa lektura to ostatni
wydany w Niemczech bestseller Rafika Schami'ego: Niemiecka pasja zwana sałatką
makaronową i inne dziwne historie - Eine deutsche Leidenschaft namens Nudelsalat
und andere seltsame Geschichten. Jeżeli kogoś zastanawia, że tak dobrze
sprzedaje się w Niemczech kolejna już książka tego syryjskiego autora,
rozprawiająca się z przywarami i specyfiką niemieckości, niech pomyśli o naszym quasi polskim Steffenie Müllerze, Niemcu zafascynowanemu swoim wschodnim sąsiadem, który
na kartkach Viva Polonia opisuje własne zmagania z polską deklinacją,
zdziwienie naszymi zabobonami czy polskie specyficzne cechy narodowe.
Rafik Schami jest dla Niemców tym, kim Steffen Müller dla Polaków -
superwizjerem, bynajmniej obiektywnym za to obserwatorem posiadającym zupełnie
inną perspektywę. To obcy w klasycznym ujęciu Georga Simmela, socjologa z
początku XX wieku. Według Simmela obcy to ktoś, kto jest częścią społeczności
będąc jednocześnie poza nią, ktoś z zewnątrz, kto pozostał w kręgu
oddziaływania grupy ludzi - ein Fremder, der bleibt - jakby to ładnie ująć po
niemiecku. Krótki cytat, którego wręcz nie mogę tu pominąć:
Es ist hier also der Fremde nicht in dem bisher vielfach berührten Sinn gemeint, als der Wandernde, der heute kommt und morgen geht, sondern als der, der heute kommt und morgen bleibt- sozusagen der potentiell Wandernde, der, obgleich er nicht weiter gezogen ist, die Gelöstheit des Kommens und Gehens nicht ganz überwunden hat.*
Rozchodzi się tu nie o obcego w wielokrotnie dotąd nadmienionym sensie, jako wędrowcę, który dzisiaj przybywa i jutro odchodzi, lecz o obcego, który dziś przybywa i jutro pozostaje - nazwijmy go potencjalnym wędrowcą, który, jakkolwiek nie wyruszył w dalszą drogę, nie przezwyciężył do końca stanu zawieszenia między przybyciem a odejściem.
Sugerując się aktualnymi
statystykami dotyczącymi migracji jest nas coraz więcej, takich zawieszonych między
odejściem i dotarciem, choć w różnym stopniu zadomowionych w nowym środowisku.
Integracja - kto wie, może to i największe wyzwanie społeczne naszego stulecia,
coś co ostatecznie zabliźni rany pozostwione po nacionaliźmie Wracając jednak
do Rafika Schamiego i jego od lat niezmiennie negatywnej postawy wobec niemieckiego
umiłowania dla sałatki makaronowej... zabrałam tę książkę ze sobą w podróż za
granicę, czyli właściwie patetycznie ujmując, w ojczyste strony... Tylko czym
jest we współczesnym znaczeniu ojczyzna? Dość, że czasem dopiero dzięki
pewnemu dystansowi, czy to fizycznemu czy mentalnemu, a więc dzięki
perspektywie wyobcowania - Entfremdung - (nie mam zamiaru denerwować nikogo
tymi niemieckojęzycznymi wtrąceniami ale faktem jest, że są pewne pojęcia
filozoficzne, stworzone właśnie w tym języku, których nie można ot tak
przetłumaczyć i jeżeli ktoś ma co do tego wątpliwości, niech poczyta Kanta lub choćby jego
polskojęzyczne tłumaczenia...) jesteśmy w stanie określić własną przynależność.
Tak z perspektywy emigracji nagle wielu z nas zastanawia się nad swoją
polskością i tym, co różni nas od innych narodów. Rafik Schami daje Niemcom tę
właśnie perspektywę, czasem pisząc humorystycznie, czasem bardziej refleksyjnie. Mnie
jednak zastanowiło zupełnie inne spojrzenie na całą tę kwestię - jak bardzo ten
sam Rafik Schami, nadal celebrujący codzienne pijanie mokki z kardamonem stał
się tak naprawdę niemiecki. W trakcie mojej wspomnianej podróży pewien
przyjaciel W., Niemiec właśnie, bardzo trafnie skwitował moje
stwierdzenie, że nasza paczka przyjaciół najlepiej obrazuje kulturową różnorodność
społeczeństwa niemieckiego, mianowicie, że i owszem, obcokrajowcy to ważny
element społeczny Niemiec, z drugiej strony jak wiele ludzi narodowości
wszelakich stało się bardzo niemieckich, często sobie tego nie uświadamiając.
Fakt. Bycie obcym to zawsze zawieszenie między tu i tam, czerpanie z każdego z
tych źródeł po trochu i fascynujące, jak niezauważalnie i co ważniejsze nieodwracalnie
człowiek nagle znajduje się w strefie gdzieś pomiędzy, kiedy nawet powrót nie
jest w stanie znieść poczucia bycia mimo wszystko obcym... To takie memento dla
wszystkich, którzy są w życiu w drodze. Czy do takiej samoświadomości niezbędna
jest lektura Rafika Schami'ego? Pewnie nie. I przyznaję, że jego książki nie
są dla mnie aż takim oświeceniem. Pewnie dlatego, że nie jestem Niemką. Dodam,
że Viva Polonia też odkryciem nie była, mimo, że kilka razy nieźle się uśmiałm
i z zapałem podkreślałam pewne wyjątki, żeby cytować je potem A. Może po prostu
mam za złe Schami'emu opowiadanie pt. Germanistka w domu zastępuje psychiatrę
(Eine Germanistin im Haus erspart den Psychiater). Z drugiej strony są w tej
książce pewne naprawdę zabawne opowiadania, trochę kafkowskie Subabe,
orientalne baśniowe narracje i sporo materiału do własnych rozmyślań.
* Exkurs über den Fremden Von GEORG SIMMEL, Simmel,Georg.11908.Soziologie.Untersuchungen
über die Formen der Vergesellschaftung. Berlin, Duncker& Humblot, S.509-512