wtorek, kwietnia 30, 2019

Komiks!

Jestem - jak zwykle - nieco spóźniona, przynajmniej we własnej najbliższej czasoprzestrzeni.
A. lubił komiksy od zawsze. Mała Mi od drugiego roku życia a i Bobek od jakiegoś czasu zapamiętale wertuje Garfielda albo zeszyty z cyklu Calvin and Hobbes. Tymczasem ja dopiero teraz odkryłam własną komiksową Amerykę. Ale nic straconego, w końcu po każdym Kolumbie przychodzi czas na Vespucci´ego, a zatem zupełnie niezrażona zaległościami w temacie raźno zabrałam się do odkrywania nowych lądów literatury. Tak, mam na myśli naprawdę gatunek, który można spokojnie nazwać literackim. a konkretnie mowa o graphic novel* i to właśnie taki komiks szturmem zdobył moją kieszeń, a potem całą resztę...



Dziennik Anne Frank




Zaczęło się od naszych lokalnych dni książki dziecięcej i młodzieżowej, potem było kilka recenzji, a na końcu komentarze tzw. forumowiczów, których obiecuję sobie już od pewnego czasu nie czytać, w którym to mocnym postanowieniu nie udało mi się wytrwać nawet doby. Z jednej strony sceptycyzm, bo tragiczne losy rodziny Frank to nie materiał na komiks, z drugiej euforia, jakoby właśnie taki sposób ukazania istoty antysemityzmu prowadzącego ostatecznie do czystek etnicznych to odpowiednia lekcja historii dla najmłodszego pokolenia, które li i jedynie z braku miejsca w matczynym łonie nie rodzi się z tabletem w jednej i smartfonem w drugiej ręce.

Mnie po prostu przekonał efekt pracy obojga autorów. Ari Folman i David Polonsky genialnie zobrazowali, wręcz przywrócili Anne Frank do życia, oddając istotę jej zapisków - przemyślenia dojrzewającej inteligentnej dziewczynki, dorastającej kobiety obdarzonej niebywałym zmysłem obserwacyjnym, która jest - za przeproszeniem - tylko przy okazji Żydówką. Ten pięknie narysowany komiks jest olśnieniem, lekturą obowiązkową i to wcale nie w kontekście historycznym, nie tylko dla zmagających się z burzą własnych hormonów nastolatek, ale przede wszystkim dla ich matek. Tak dla przypomnienia, jak to było... Do mnie w każdym razie trafiło.
Jestem przekonana, że gdyby Anne Frank dane było dożyć lat dorosłych, stałaby się mądrą, świadomą swego ciała kobietą, być może nawet wzorem do naśladowania dla współczesnych feministek. Redukowanie jej niesamowicie bogatych przemyśleń do kwestii żydowskiej wydaje mi się mocno krzywdzące. I, aby postawić sprawę jasno, autorów Folmana i Polonsky´ego nie ma co posądzać o próbę przeinaczania historii, czy przywłaszczenia sobie historii rodziny Frank do własnych twórczych celi, jako że obaj mają korzenie żydowskie. Ari Folman urodził się w Izraelu jako potomek polskich Żydów ocalonych z Holocaustu. Do rodzinnej traumy dołożył swoją własną z czasu wojny libanońskiej, w której walczył jako izraelski żołnierz. Ktoś taki z pewnością nie chce negować historycznych faktów. Tym bardziej urzeka jego indywidualne, wręcz intymne potraktowanie zapisków małej Anne. David Polonsky i jego wybitne ilustracje dodały reszty. Sami się zresztą przekonajcie a tymczasem małe co nieco na zachętę:


Anne wypełniała sobie czas nudy w kryjówce marzeniami.





Dojrzewanie na pierwszym planie.





Anne i jej siostra oraz różnica ich charakterów...




Alphabet of Arrival
Alphabet des Ankommens. Comicreportagen über den Neuanfang in einem fremden Land. 



To kolejna moja odkrywcza lektura o której będzie mowa, połączenie komiksu i reportażu, wspólny projekt niemieckiej Bundeszentrale für politische Bildung (Centralny Urząd ds. Wiedzy Politycznej ) i Deutscher Comicverein e.V. (Niemiecki Związek Komiksu). Ten stylistycznie  i językowo prawdziwie eklektyczny tomik powstał jako rezultat dwutygodniowych warsztatów w Hamburgu, na których w tandemach pracowali dziennikarze wraz z rysownikami komiksów z całego świata. Myśl przewodnia: doświadczenie emigracji z indywidualnej perspektywy, nadanie liczbom i statystykom konkretnych twarzy, pokazania scen z dnia codziennego ludzi, którzy zdecydowali się na życie w obcym sobie kulturowo i językowo kraju. Tak sami autorzy piszą o swojej wspólnej pracy w About the project:


To put the human dimension of migration more in focus, the German Comics Association set up the project Alphabet of Arrival in spring 2017. The project aimed to deal explicitly with the various aspects of daily life: How long does the experience of political persecution affect one's psyche? Is it ever possible to leave the flavors and tastes of childhood in the past? How does one communicate with people whose language one isn't entirely adept at and whose behaviors and habits one isn't familiar with?

Pełna i nadal aktualizowana wersja projektu dostępna jest online. Na wydanie książkowe składa się 12 komiksowych reportaży w czterech językach. Moją ulubioną historią jest ta pod tytułem Chleb, sól i zwariowany ser (Brot, Salz und verrückter Käse) Muhammada Al Ajeel i Julii Kluge, być może dlatego, że sama przeżyłam bardzo podobną sytuację, kiedy ludzie z zupełnie odmiennych kręgów kulturowych zasiadają do wspólnego posiłku. Okazuje się wtedy, że nawet teoretycznie tak przyziemny i oczywisty akt, jakim jest przyjmowanie do siebie posiłku jest w gruncie rzeczy skomplikowaną formą socjalnego współistnienia i interakcji.
Mimo bardzo pozytywnego i konstruktywnego spojrzenia na temat migracji jest w niemal wszystkich historiach pewien wyczuwalny smutek, rezultat refleksji osamotnienia i bycia obcym w najbardziej nawet sprzymierzonym środowisku. I drugorzędną kwestią jest, czy jest to wyobcowanie w Heidelbergu czy w Haifie. 

Ostatecznie mówimy o Alfabecie przybycia a alfabet ma to do siebie, że składa się z wielu znaków, które w zależności od danego języka też mogą się od siebie różnić, a zatem sprawiać mniejsze lub większe trudności. Zatem długa droga od przybycia do poczucia się naprawdę u siebie. Dopóki sam alfabet nie będzie sprawiał nowoprzybyłym trudności, to właśnie forma komiksu zdaje się być wręcz idealnym medium do opowiedzenia ich historii.













* Z pomocą w kwestii komiksowej terminologii przyszła mi właśnie publikacja Alphabet of Arrival:

GRAPHIC NOVEL: a popular term since the 1980s applied to comic narratives often appearing in book form that are targeted at adults and address socially relevant topics (...). Without clear classification. the undisputed term exists alongside other umbrella terms such as "alternative comics" or "independent comics".