czwartek, września 06, 2018

Wspomnienia i wizje przyszłości

Słucham Barcelony - takie moje prywatne obchody kolejnej rocznicy urodzin Freddi´ego 
Mercury´ego... Słucham trochę za głośno, ale cały album jest tak emocjonalny, wyrazisty i piękny, że chciałoby się wręcz w tym brzmieniu zatracić. Duet Caballé i Mercury to jak najbardziej udane  połączenie mocnego i czystego brzmienia opery z nowatorskim, synkretycznym ujęciem muzyki. Do tego kilka pięknych tekstów. Na fali mojej ostatniej lektury myślę sobie, że Robertowi Biedroniowi ten wspólny projekt muzyczny też by się podobał. Po pierwsze dlatego, że jak sam o sobie mówi, Robert Biedroń uwielbia operę, po drugie, wszystko wskazuje na to, że jest osobą bardzo otwartą na innowacyjne rozwiązania a po kolejne, włada poza najpewniej wrodzoną wrażliwością, także nabytą umiejętnością posługiwania się nie tylko bardzo solidną polszczyzną ale także m.in. języka angielskiego. Wszystko to każe mi przypuszczać, że Barcelona byłaby dla niego interesująca... 

Po przeczytaniu Pod prąd, czyli rozmów Magdaleny Łyczko z Robertem Biedroniem mam poczucie, że jest nadzieja dla dzisiejszej polskiej polityki, jest szansa na to, że pojawił się ktoś, kto łączy zamiast dzielić, nie funkcjonuje w oderwaniu od rzeczywistości a jednak ma wizję i energię, aby tę rzeczywistość zmieniać na lepsze. Już długo żadna książka nie nastawiała mnie tak pozytywnie do życia. Podziwiam determinację Biedronia, który stara się prospołeczną postawą, chęcią dialogu a przede wszystkim rzeczową argumentacją wyjść naprzeciw homofobii, chamstwa i tej najgorszej bo najbardziej powszechnej głupoty. Jego wrażliwość na ludzi i kulturę, jego zacięcie czytelnicze i aktywna postawa życiowa sprawiają, że jest w mojej ocenie po prostu sympatycznym człowiekiem. Człowiekiem, z którym można podyskutować, wymienić się poglądami, politykiem, z którego można być dumnym. Do dyskusji co prawda okazji nie miałam, ale dumna jakoś jestem, a przyznajmy szczerze, nieczęsto mi się to zdarza z racji posiadania takiego a nie innego pochodzenia.


Robert Biedroń najwyraźniej też lubi kolorowe hamaki...
Źródło: http://www.dolcevitamagazyn.pl



Biedroń w swojej książce stara się odczarować mit polityki jako babrania się w błocie zależności i konwenansów, próbuje uświadomić nam, że polityka nie powinna być  tematem tabu, skoro realnie dotyczy nas wszystkich i aktywny wpółudział w jej tworzeniu już od poziomu struktur samorządowych jest jedyną szansą na prawdziwą, LEPSZĄ zmianę... Biedroń jak nikt trafnie diagnozuje przewlekłe choroby polskiego społeczeństwa i struktur administracyjnych:

Może musimy pozostawać w stanie permanentnej wojny? Na słowa, na pomniki?
Ależ pozostajemy! Część społeczeństwa nie odnajduje się w tej retoryce, zaś druga pragnie permanentnej wojny, machania szabelką, powstań, 1944 roku. Solidarności pisanej przez duże S, bo ta przez małe jest nam obca i zbyt trudna. Patetyzmu, bohaterów, ofiar, żołnierzy wyklętych... To nasze polskie przekleństwo!
Dlatego, że tak się nas wychowuje. Ci młodzi ludzie w opaskach biało-czerwonych, z orłem na piersi, ubrani, jakbyśmy byli w przeddzień III wojny światowej, jakby istniał jakiś stan zagrożenia... To przerażające! Bo pokazuje, że jesteśmy pozbawieni refleksji nad tym, czym jest wojna. Że to prawdziwa tragedia, nie wirtualna, jak w grze komputerowej, to przelewanie krwi i przemoc. To coś najstraszniejszego, co może się przydarzyć ludzkości.

A innym razem mówi:

Wolę ucieczkę do przodu niż karmienie demonów przeszłości ...
Niestety, nasze życie społeczne jest uzależnione od języka zakorzenionego w pokoleniu Solidarności. Słuchając Komorowskiego czy Kaczyńskiego, można odnieść wrażenie, że grupowo przeżywają dawne emocje, kompletnie nie potrafiąc zdiagnozować teraźniejszości, nie wspominając już nawet o wizji państwa. Zamiast opisywać współczesne realia, angażować młodych  w diagnozowanie i rozwiązywanie problemów, uważają, że ci mają spełniać fantazje rodem z tęsknot i mitów ukształtowanych w pokoleniu solidarnościowym. Wprawdzie Andrzej Duda to polityk młodszego pokolenia, ale również mówiący - nie licząc komicznego patetyzmu - językiem dawnych mitów, krzywd i uczynków, realizujący tęsknoty Kaczyńskiego zrodzone za czasów PRL-owskiej opozycji. Tak robią ci wszyscy chłopcy biegający w mundurach, jakbyśmy byli w przededniu wojny, marzący marzeniami swpich niespełnionych ojców. To fatalizm, który prześladuje nasz kraj.


Czytając to, co do powiedzenia ma Robert Biedroń, staje się jasne, że zaangażowanie polityczne, czy to po jednej, czy po drugiej stronie, nie jest już kwestią opowiedzenia sie za jakąś określoną opcją polityczną. Bo czym tak naprawdę jest współczesna prawica czy lewica i czyje interesy one faktycznie reprezentują? Brak jest aktualnie suwerennych rozwiązań skrojonych na miarę potrzeb społeczeństwa XXI wieku, o wiele bardziej złożonego, niż przed stu czy dwustu laty.

Ale najlepsze jest to, że świadomość dość trudnej polskiej sytuacji społeczno-politycznej Biedronia bynajmniej nie sprowadza do poddania się rzeczywistości, postawy marazmu. Biedroń jednak idzie pod prąd i bardzo wierzę, że jako polityk, obywatel i człowiek ma siłę, żeby pociągnąć ze sobą wielu innych. I wierzę, że przyszłość należy do niego, a przede wszystkim do nas!


Ps. Taka charyzma cechowała artystę Freddi´ego Mercury´ego, choć zdaje się, że na tym kończą się podobieństwa obu panów, choćby dlatego, że, Robert Biedroń, jak sam szczerze przyznaje w swojej książce, kompletnie nie potrafi śpiewać... a wokalista zespołu Queen... cóż, kto ma ochotę, niech posłucha...


Pomnik Freddi´ego Mercury´ego nad Jeziorem Genewskim
Źródło http://4.bp.blogspot.com




Źródło www.queen-tribute.de