poniedziałek, września 15, 2014

Lektury Małej Mi: Radość tkwi w szczególe

Mała Mi jest w dalszym ciągu zafascynowana książkami. Oczywiście ta czytelnicza pasja ograniczona jest pewnymi rozwojowymi etapami. Na przykład tym, że obecnie najfajniej jest kontemplować książki razem kimś – czytaj: z mamą, tatą lub innymi ciociami i dziadkami, którzy się akuratnie napatoczą, generalnie więc razem z dorosłymi, bo inne dzieci postrzegane są póki co raczej jako konkurencja. Poza tym najfajniej według Małej Mi jest upodobać sobie na jakieś dwa do trzech tygodni jedną (z wielu) książek i wertować ją każdego dnia dziesiątki razy (z mamą etc.) Te dwa fakty połączone ze sobą sprawiają, że rodzic dla własnego zdrowia psychicznego oraz w trosce o prawidłowy rozwój umysłowy swojego dziecka szuka jakiejś czytelniczej alternatywy do standartowych książeczek. My znaleźliśmy ją w postaci tzw. Wimmelbuch. W tym szkopół, że ta niemiecka nazwa nie ma swojego polskiego odpowiednika. Znalazłam nawet kilka internetowych dyskusji na ten temat. 
Idea Wimmelbuch nie jest jednak zbyt skomplikowana. Jest to książka obrazkowa zwykle o dużym formacie, na papierze kartonowym, bez żadnego tekstu (to zaleta głównie dla rodzin wielojęzycznych), na której obrazkach wręcz roi się od tysiąca szczegółów. Na pierwszy rzut oka boli od tej mnogości głowa. Wydawałoby się, że dla dziecka też jest tego zbyt dużo i nie będzie mogło skupić ostatecznie na niczym uwagi. Doświadczenie (także własne) pokazuje jednak, że około 18-miesięczne dziecko jest właśnie taką formą literatury zafascynowane. Po pierwsze dlatego, że obrazki można bez końca opowiadać na nowo i jest to oczywiście rola asystującego dorosłego, więc dziecko cieszy się z poświęconej mu uwagi, po drugie, że ze względu na masę szczegółów żadnemu z nich szybko się to nie znudzi, a do tego można nauczyć (się) wielu nowych słów, co dla dziecka w tym wieku jest generalnie bardzo atrakcyjne, że już nie wspomnę o dumie rodziców. Dodatkowo można wybrać coś tematycznego, typu: pora roku, miasto, wieś, zwierzęta, w domu itp., czyli dopasować Wimmelbuch do aktualnych upodobań malucha. Ciekawe jest też Wimmelbuch wkomponowane w topografię konkretnej miejscowości. Mała Mi ma przykładowo taką węgierską böngésző (to właśnie węgierski odpowiednik Wimmelbuch) z kulisami Budapesztu.

Okazuje się, że nie tylko diabeł tkwi w szczególe i że szczegół to nie zawsze szczegół...

Ps. W praktyce typowe obrazki z Wimmelbuch* wyglądają jak poniżej:









* Wśród polskiego nazewnictwa pojawia się m.in. wyszukiwanka, ale jest to w zasadzie już pewna specyfikacja klasycznej formy Wimmelbuch, na której obrazkach dziecko ma wyszukać jakieś konkretne elementy.

czwartek, września 04, 2014

Mann. Klaus Mann

Syn, pierworodny zresztą, Thomasa Manna.

W zasadzie w tym zdaniu zawiera się cała prawda o jego życiu, źródło wszelakich blasków i cieni. Bycie synem Thomasa Manna oznaczało tak samo wymierne korzyści, jak i z założenia stracony przywilej niezależności tworzenia, być może nawet i istnienia w ogóle. Ta ambiwalencja od zawsze przekładała się na stosunki między ojcem i synem. Klaus podziwiał Thomasa, miał przed nim respekt (w prywatnych zapiskach nazywa ojca Czarodziejem) i pragnął mu nie tyle dorównać, co zyskać jego uznanie, przynajmniej jako pisarz. Jednocześnie obwiniał go za uczuciowy dystans, o to, że czuł się niekochany i odizolowany. Thomas w rzeczywistości wcale nie był obojętny wobec swojego syna, w jego pamiętnikach znaleźć można nawet zapiski w stylu tych z lata 1920 roku: Verliebt in Klaus dieser Tage (Aktualnie rozkochany w Klausie) lub: Klaus, zu dem ich mich neuerdings sehr hingezogen fühle (Klaus, do którego ostatnio odczuwam silny pociąg). W porównaniu z młodszymi swoimi dziećmi Thomas Mann faworyzował wręcz Klausa, podobnie jak faworyzował najstarszą wśród rodzeństwa Erikę i nie jest też tajemnicą, że pociąg, o którym wspomina pisarz miał charakter seksualny, albo, jak zwykło się raczej w jego wypadku pisać, erotyczny. W późniejszych latach wszelka krytyka, często jak najbardziej usprawiedliwiona, warsztatu literackiego syna tak bardzo różniącego się od jego własnego bolała go i w gruncie rzeczy Thomas wstydził się za Klausa, który pisał jak żył: pod wpływem chwili, niecierpliwie, bez planu i większych perspektyw.

Komm heim, wenn du elend bist (Wracaj do domu, gdy będzie ci źle) - miał kiedyś powiedzieć ojciec do Klausa i ten syn marnotrawny, do końca życia będący na utrzymaniu rodziców, morfinista (dokładniej rzecz ujmując uzależniony od narkotyków, bo Klaus nie stronił nawet od heroiny) i zadeklarowany homoseksualista (jakby znowu na przekór ojcu, który próbował zdusić własne preferencje seksualne i sprowadzał je do kwestii czysto estetycznej), co w tamtych czasach było nielegalne w świetle prawa, wracał często. Lizał rany a potem znów podążał własnymi drogami. W odróżnieniu od ukochanej siostry Eriki i brata Golo, nie miał zamiaru zostać sekretarzem w służbie sławnego ojca, poświęcić siebie na ołtarzu jego wielkiej przyćmiewającej wszystko inne (i wszystkich innych) kariery. Być może, aby ponownie  udowodnić coś ojcu, Klaus zaciągnął się w 1942 roku do amerykańskiej armii i rzeczywiście, Thomas, może poraz pierwszy w życiu wyraził się o tym kroku syna z niekłamanym respektem. Różniło ich wiele, między innymi zapatrywania polityczne na własny, porzucony już kraj. Klaus od początku widział w Trzeciej Rzeszy reżym, z którym nie można iść na żaden kompromis, podczas  kiedy rozchwiany psychicznie ojciec łudził się jeszcze, że uda mu się przetrwać w nim jako wielki niemiecki pisarz dystansując się zupełnie od życia politycznego. Czas pokazał, że to syn miał rację i ostatecznie sam ojciec podążył jego śladem.

Ale powróćmy jednak do literatury, która zajmowała Klausa w zasadzie od dzieciństwa, co zresztą ze względu na atmosferę rodzinnego domu nikogo nie dziwiło. Marcel Reich-Ranicki, podobnie jak wielu innych krytyków literackich i badaczy twórczości Klausa Manna podkreślają, że nie był on autorem wybitnym, jednak miał spore pojęcie o warsztacie literackim, co uwidacznia się w pisanych przez niego krytykach. Klaus czuł literaturę, potrafił bardzo trafnie ją ocenić, natomiast sam jakby nie zawsze umiał zastosować w praktyce własną wiedzę. Może brakowało mu talentu, co zarzucali mu zjadliwie ówcześni krytycy (przykładowo Kurt Tucholsky), może po prostu brakowało mu cierpliwości i zdyscyplinowania. A jednak jego spuścizna literacka obroniła się przed czasem i patyną zapomnienia, głównie Mephisto, od początku owiany nimbem skandalu, bo trudno tu mówić o powieści z kluczem, tak oczywiste jet przełożenie historii bohatera Hendrika Höfgena na losy aktora i dyrektora teatralnego Gustafa Grüngensa. Klaus Mann uparcie powtarzał, że przyświecała mu myśl napisania powieści typologicznej, napiętnującej amoralność karierowiczów bratających się z nieludzkim totalitaryzmem dla żądzy sławy i pieniędzy, ale od początku przypisywano mu najniższe pobudki zemsty i zawiści - Mephisto jako pamflet na byłego szwagra i kompana. Myślę, że Klaus do końca sam nie był w stanie przekonać własnego sumienia, że nie chce w Grüngensa jak najbardziej osobiście uderzyć swoją publikacją, z drugiej strony wręcz bezprzykładna kariera prowincjonalnego aktora, który stał się ikoną fascynowała Klausa. Czytając Mephisto wyraźna staje się mieszanka podziwu z antypatią. Właściwie w tym ujęciu Mephisto wiernie swojemu protoplaście autorstwa Goethego nie jest bynajmniej postacią sensu stricte negatywną.

Mephisto Klausa Manna i Mephisto Goethego uosabiają bardzo ludzką naturę z przypisanymi jej ułomnościami, stąd wcale nie wydają się być siłą nadprzyrodzoną. Klaus Mann piętnuje ale jednocześnie usprawiedliwia swojego bohatera jego ludzką naturą. Całość jest ostatecznie krytyczna w swojej wymowie, choć nie tylko wobec Höfgena, co względem całego konformistycznego i nierzadko skorumpowanego środowiska, w którym miał on możliwość zaistnieć. Zarzucano Klausowi Mannowi, że pod przykrywką beletrystyki napisał dość przeciętny i nieobiektywny reportaż. Sławny ojciec też nie miał zbyt wysokiego zdania o powieści syna, być może dlatego, że sam w zupełnie innym wymiarze zajął się motywem faustowskim (Doktor Faustus) i uważał, że Klaus podszedł do tematu zbyt lekko i niefrasobliwie, może bolała go urażona duma, że Klaus zamiast jego książki wnikliwie studiował prace jego najintymniejsego konkurenta; brata Heinricha (Poddany Heinricha Manna był dla Klausa podstawowym dziełem, z którego czerpał motyw układania się z władzą). Dziś, z perspektywy czasu Mephisto posiada jednak wartość uniwersalną i choć nie jest wielkim dziełem to jednak ciągle frapuje czytelnika swoją problematyką. Grüngens - Höfgen to już tylko postaci z przeszłości, tło dla powieści Klausa Manna. Ale w chwili, kiedy autor poraz kolejny - tym razem skutecznie -  pozbawiał się życia, Grüngensowi w powojennych Niemczech życie zawodowe znów stawało otworem, on sam zawierał przymierze z kolejnym już systemem politycznym, by ponownie stać sie ulubieńcem publiczności. W tym samym czasie dalsza egzystencja i twórczość Klausa Manna, emigranta, członka armii amerykańskiej, wydawcy literatury na uchodźctwie i głosu politycznego oporu w najlepszym wypadku stała pod znakiem zapytania. Do tego powieść Manna miała za jego życia nigdy nie zostać wydana, jeszcze długo później wyrokiem sądu publikacja Mephista została zabroniona, nomen omen w demokratycznych już Niemczech (zachodnich). Faktem jest, że nie dlatego Klaus odebrał sobie życie. Wiadomo, że już od wczesnej młodości kokietował z myślą o śmierci i samounicestwieniu. Fascynowała go ta możliwość, kilka razy próbował z niej zrobić użytek. Ten aspekt jego osobowości odbiera tragizmu nawet samobójczej śmierci Klausa Manna. I tak w świadomości potomności jego nazwisko pozostanie już tylko wątłym cieniem jasno świecącej gwiazdy ojca, Thomasa Manna.


Klaus Mann. Wszystkie trzy zdjęcia pochodzą z albumu
Thomas Mann. Ein Leben in Bildern pod redakcją Hansa Wyslinga i Yvonne Schmidlin.



Klaus Mann w Nowym Jorku



Erika Mann w scenicznym stroju pierrota, najbliższa wśród rodzeństwa Klausowi.
W młodości łączył ich przede wszystkim teatr.
Można spekulować, czy homoseksualizm Klausa nie przyczynił się do tego,
że darzył on bardzo silnym uczuciem swoją dość męską w wyglądzie siostrę.