czwartek, grudnia 12, 2013

Sto lat przygód

Po wizycie w księgarni, a ostatnio - signum temporis - książki, podobnie jak wszystko inne zamawiam online, głowa pękała mi od tych wszystkich dziwacznych i często pretensjonalnych tytułów. Taka strategia marketingowa, że nie może być normalnie, bo się nie sprzeda, a za nazwisko kupuje się nielicznych. Trudno, idę z prądem i zobaczymy dokąd mnie zaniesie. 

Na tej fali niedawno doczytałam bestseller Jonasa Jonassona pt. Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął. Zdaje się, że o analfabetce potrafiącej liczyć, czytać już nie będę... Zastanawiam się, na czym polega fenomen tej powieści. Mój egzemplarz książkowy pochodzi z 56 wydania! Czy to można sobie wyobrazić? Mnie w każdym razie przychodzi to ze sporym trudem. Mówimy o tytule, który po raz pierwszy ukazał się w oryginale zaledwie cztery lata temu. Allan Karlsson, tytułowy stulatek to chyba spełnienie szwedzkich marzeń o bohaterze na miarę Jamesa Bonda, choć kastrata i kto wie, czy temu faktowi Allan nie zawdzięcza swojego długiego życia. Inaczej, niż Bond, Karlsson ratuje świat tylko przy okazji ratując z kolejnych opresji swoją własną szwedzką skórę. Bardziej literacko, nasz leciwy protagonista to Szwejk sparany z Forrestem Gumpem. Taki, co mimo wątpliwego poziomu intelektualnego zawsze znajdzie wyjście z sytuacji, a do tego przez sto lat jest zawsze we właściwym miejscu we właściwym czasie (chociaż w zasadzie odwrotnie) i do tego ma wrodzony talent do pakowania się w tarapaty. Wspólne ze Szwejkiem ma Karlsson słabość do alkoholu i poszanownie dla porządku świata ( w mysl zasady: Kaiser to Kaiser, nawet jak go muchy pstrzą...) Inaczej niż w wypadku dzielnego wojaka Szwejka, przygody Allana Karlssona kończą się jakimkolwiek endem i szczerze mówiąc - całe szczęście bo trochę mi się tych sto lat dłużyło.