sobota, lutego 25, 2012

Dlaczego znów o Houellebecqu?

Po części dlatego, że przy okazji pisania o Cząstkach elementarnych obiecałam wspomnieć kilkoma słowami o ostatnio wydanej książce autora pt. Mapa i terytorium, a przede wszystkim ze względu na komentarz Aniki, który sprowokował mnie do zabrania słowa, czytaj: zamieszczenia posta.
Houellebecqua w zasadzie nie trzeba ani bronić ani reklamować. Nagroda im. Goncourtów w roku 2010 oraz niesłabnące zainteresowanie czytelnicze potwiedzają, że notowania pisarza stoją wysoko, mimo, że sam Houellebecq niechętny wszelkim publicznym wystąpieniom zdaje się być ostatnią osobą, ktora o sławę i uznanie zabiega. Wywiady z Francuzem są rozpaczliwą próbą dziennikarską wyduszenia z antypatycznego i programowo niechętnego pisarza odpowiedzi jakichkolwiek, byle dłuższych niż tak lub nie. I coś każe mi podejrzewać, że w gruncie rzeczy swoich czytelników Houellebecq nie darzy o wiele cieplejszymi uczuciami.
Na czym polega w takim razie sukces pisarza, którego nazwisko wymawia się notorycznie niepoprawnie (co do mnie, zamiast mówienia ratuję się pisaniem)? W jaki sposób w XXI wieku sławę osiągnąć może ktoś tak niemedialny, wręcz nie lubiący publiczności? Ktoś piszący o... o... No właśnie, o czym? Zwykle z satysfakcją podszytą szyderstwem czytam streszczenia ze skrzydełek książek Houellebecqa. Ile to się ktoś musiał nabiedzić, żeby sklecić kilka zdań wprowadzających do samej lektury, skoro ostatecznie wyszło mu streszczenie... Prawda jest taka, że Houellebecq opisuje życie jakie jest na co dzień, czyli zwyczajne, nużące i z perspektywy czasu pozbawione czegoś, co zwykliśmy nazywać sensem. Mało jest współczesnych pisarzy, którzy pozwalają sobie na tyle szczerości i obiektywizmu w opisywaniu ludzkiej egzystencji. I zadziwiające, że tyle jest czytelników gotowych na tę dosyć masochistyczną konfrontację. Prawda o czowieku wspóczesnym według Houellebecqa to jego egzystencjalna samotność, fizyczność, która ogranicza i świadomość śmiertelności, która odbiera codziennym dążeniom i celom większe znaczenie. I skoro mapa ostatecznie ciekawsza jest od samego terytorium to rzeczywistość w której realnie funkcjonujemy przegrywa z jej obrazem który stwarzamy, żeby jakoś samych siebie uspokoić. To coś jak z dobrymi zdjęciami poddanymi obróbce, zrobionymi w zupełnie nieciekawych miejscach. Trochę kwestia kunsztu, trochę niepamięci.
Ciekawy jest ten eksperyment literackiego autoportretu i jeszcze ciekawszy autouśmiercenia (skoro i tak już wiadomo...). Jakby Houellebecq postawił wyzwanie własnemu stylowi literackiemu. Dla tych z Was, którzy nie bardzo znają ten styl wybrałam pewne zdanie z Mapy i terytorium:
I bez tego, pomyślał Jed, możemy się spodziewać wyjątkowego przyjęcia ze strony hotelarzy: para modych, bogatych ludzi z miasta, bez dzieci, raczej atrakcyjnych z estetycznego punktu widzenia, jeszcze na pierwszym etapie swej historii miłosnej, a więc gotowych do zachwytu nad wszystkim w nadziei zgromadzenia zapasu p i ę k n y c h        w s p o m n i e ń, które posłużą w trudnych latach, może nawet pozwolą przetrwać             k r y z y s   z w i ą z k u - dla każdego hotelarza lub restauratorastanowili archetyp idealnych klientów.
Jak wiadomo, wszystko jest kwestią punktu widzenia. Autor  Houellebecq a wraz z nim i jego bohaterowie widzi i opisuje świat bez emocji, z dystansem, jakby mechanicznie. Jest w tym jakaś hiperświadomość własnego ja, stosunków międzyludzkich, społecznych mechanizmów. Houellebecq stwarzający bohatera: pisarza Michela Houellebecqa udowadnia, że ten dystans potrafi zachować także do siebie. Nie ma podstaw, żeby literackiego Houellebecqa nie uważać za wierną kopię pierwowzoru.... tak samo, jak nie ma podstaw, żeby twierdzić, że pisarz napisał p r a w d ę wymyślając własną śmierć. Także w tej kwestii autor pozostał wierny wyznawanemu credo: jedynym prawdziwym końcem historii kogokolwiek jest jego śmierć. O ile Houellebecqa nie interesuje dziecko nie będące w pełni świadomym odbiorcą świata i własnej tożsamości, o tyle zawsze towarzyszy własnym bohaterom do ich materialnego końca. Każde inne zakończenie książki pozostawia bowiem czytelnikowi złudzenie trwania momentu, w którym pisarz zakończył historię. Żyli długo i szczęśliwie z założenia nie może być ostatnim zdaniem Houellebecqa, ponieważ koniec jest zawsze jeden i nieuchronny.
Pamiętam, że po pierwszej lekturze widziałam w  Houellebecqu wielkiego pesymistę, wręcz fatalistę. Tymczasem to współczesny literacki kontynuator myśli egzystencjalnej. Dziś myślę raczej o jego książkach jako o literackim objektywizmie. Czytanie Houellebecqa wymaga pewnego dystansu tak samo do książki jak i do samego siebie w sytauacji, kiedy fikcja literacka jest tak boleśnie niefikcyjna.

Na dobry koniec, obraz Jacksona Pollocka, malarza, którym  zainspirował się Houellebecq wymyślając koniec wasnej historii...

wtorek, lutego 07, 2012

Wspomnienie pewnej chwili 1923-2012

Znacie ten wiersz Trzy słowa najdziwniwjsze?
Przeczytajcie, jest krótki:

Kiedy wymawiam słowo Przyszłość,
pierwsza sylaba odchodzi już do przeszłości.

Kiedy wamawiam słowo Cisza,
niszczę ją.

Kiedy wymawiam słowo Nic,
stwarzam coś, co nie mieści się w żadnym niebycie.

Napisała ten wiersz Wisława Szymborska i kiedy wymawiam słowo Szymborska to myślę o wieszach jak ten, dzięki którym po odurzeniu poezją Jasnorzewskiej-Pawlikowskiej czy Poświatowskiej odkryłam dla siebie tą mistrzynię słowa tak oddaną obserwowaniu świata i ludzi wokół, tak umiejętnie opisującą te obrazy w wierszach. I widzę tę twarz, poetki już statecznej, docenionej, drobnej i pomarszczonej osóbki osnutej dymem papierosowym, uśmiechającej się jak kot – trochę figlarnie, trochę ironicznie, jakby ponad wszystkim.
Poezja Szymboskiej jest nadal, choć nie ma już Szymboskiej, jest jak ten kot w pustym mieszkaniu, któremu trzeba otworzyć drzwi, pozwolić snuć się po dachach i parkanach bo taka kocia natura. Brać i dawć wedle uznania. Jaka jest ta poezja? Jest nami, jest wiekiem XX, nawet XXI ubranym w wiersz, jest wystawą sklepową, przed którą nawet najbardziej zabiegani zatrzymują się, żeby… zobaczyć nieostre odbicie siebie samych.
.Radość pisania to jakby twórcze credo autorki
Radość pisania
Możność utrwalania.
Zemsta ręki śmiertelnej.
Wiersze Szymboskiej są miniaturami naszych życiorysów, takie niepojęcie osobiste a jednak uniwersalne. Nie trzymają się nich ani kurz, ani patyna. I są poetyczną afirmacją życia, które się nam przytrafiło (Allegro ma non troppo!), które przydarzyło się naszej Poetce, które kochała i przelewała to ciepłe uczucie na karty tomików wiedząc, że kiedyś przyjdzie czas zostawić wszystko co drogie. Że Chwila trwa tyle co ludzkie życie 
Jedna z tych ziemskich chwil
proszonych, żeby trwały.
Szymborskiej Nic dwa razy sprawia, że nagle zimą mróz mniej dokucza a noc zdaje się jakby mniej ciemna.  Jej poezja jest pełna pytań (Czemu w zanadto jednej osobie?/ Tej a nie innej? I co tu robie?) do siebie samej ale i do czytelnika. Szymborską cechowała niesamowita empatia, poetka potrafiła jak nikt pisać z perspektywy życiorysów złych i dobrych, odległych i nam współczesnych wciąż szukając własnych odpowiedzi, nie zadawalając się utartymi myślowymi ścieżkami. Humanistka, w chyba przestarzałym już znaczeniu tego słowa. Radosna i zamyślona, zawsze szczera, niestrudzenie obserwująca ludzi, krajobraz, własne lustrzane odbicie. Jej śmierć to zgodnie z dolą jednostek ważnych ostatni występ, wielki wieczór autorski dla wielu oddanych i jeszcze większych mas ciekawskich, na którym pojawić trzeba się mimo woli i nic nie można dodać na swoją obronę. I chociaż nie wszystko zostało jeszcze napisane, teraz musimy obejść się bez niej i czytać, widzieć i słyszeć w wierszach, które nam zostawiła. Pamiętać przede wszystkim jako Wisławę Szymborską, zanim zamkniemy ją w trumnie z napisem Noblistka.
Szymborska sama takie napisała sobie epitafium:
Tu leży staroświecka jak przecinek
autorka paru wierszy. Wieczny odpoczynek
raczyła dać jej ziemia, pomimo że trup
nie należał do żadnej z literackich grup.
Ale też nic lepszego nie ma na mogile
oprócz tej rymowanki, łopianu i sowy.
Przechodniu, wyjmij z teczki mózg elektronowy
i nad losem Szymborskiej podumaj przez chwilę.

I chyba taką powinniśmy ją pamiętać.
I czytać.
A czasem i oglądać. Czy wiecie, że Szymborska pasjami kreowała karty okolicznościowe, które wysyłała swoim bliskim i przyjaciołom. Poniżej trzy przykłady pochodzące z albumu Anny Bikont i Joanny Szczęsnej Pamiątkowe rupiecie przyjeciele i sny Wisławy Szymborskiej: